To nie była scena z koszmaru, to była rzeczywistość, nasycona najgorszym zakończeniem. W dramatycznej sytuacji na oddziale położniczym lekarka, specjalistka w dziedzinie ginekologii, przypadkowo oderwała główkę niemowlęcia podczas próby jego wydobycia z łona matki. „Zamiast podjąć decyzję o natychmiastowym wykonaniu cesarskiego cięcia, lekarka wykonała gwałtowne ruchy, które spowodowały nieodwracalne uszkodzenia czaszki, twarzy i szyi dziecka.” Maleństwo niestety przestało żyć. W wyniku tego tragicznego incydentu zrozpaczeni rodzice zdecydowali się wystąpić z pozwem przeciwko lekarce, a także przeciwko kilku pielęgniarkom, które próbowały zatuszować całą sprawę.
Niezwykle trudno uwierzyć, że to wydarzyło się w Southern Regional Hospital w Georgii (USA). Według relacji BBC, dr Tracey St Julian, ceniona specjalistka w dziedzinie ginekologii położniczej, prowadziła poród dla Jessiki Ross i Treveona Taylora, młodego małżeństwa marzącego o powitaniu na świecie swojego pierwszego dziecka. Niestety, nadzieje na radość zamieniły się w traumatyczny koszmar. Według doniesień z dokumentacji sądowej, dr St. Julian, w obliczu utrudnionej akcji porodowej, podjęła desperackie próby wydobycia dziecka z macicy matki.
Adwokat Roderick Edmond, reprezentujący rodziców, podkreślił, że lekarka używała różnych metod, jednak w końcu zastosowała „nieproporcjonalną siłę”. „Jej gwałtowne pociągnięcie główki i szyi dziecka doprowadziło do złamania kości czaszki, twarzy i szyi.” Niestety, ze względu na dystocję barkową – utknięcie ramion dziecka w kanale rodnym – niemożliwe było naturalne urodzenie. W tej sytuacji konieczne było cesarskie cięcie, do którego rodzice apelowali w końcowych fazach porodu. Niestety, lekarka wybrała inaczej, co skończyło się tragicznie. „Gdy w końcu udało się wydobyć dziecko, jego główka była odczepiona.” – można przeczytać. Jednak to nie koniec historii.
Po incydencie lekarka i kilka pielęgniarek postanowiły ukryć całą sytuację i popełniły niewyobrażalny akt. Zawiązały ciałko dziecka w koc i podtrzymały główkę, aby stworzyć złudzenie, że nadal jest połączone z resztą ciała. Rodzice dowiedzieli się, że ich dziecko nie żyje dopiero po czterech dniach, gdy małe ciałko miało zostać przekazane do krematorium. W oświadczeniu szpitala czytamy: „Naszym priorytetem jest świadczenie współczującej opieki najwyższej jakości każdemu pacjentowi, a ta tragedia jest dla nas bolesna”. Jednocześnie szpital podkreślił, że lekarka, odpowiedzialna za tragedię, nie była stałym pracownikiem placówki.
Wstrząśnięci rodzice wnieśli pozew, w którym oskarżyli lekarkę o rażące zaniedbanie, oszustwo oraz celowe zadawanie cierpienia emocjonalnego. Domagają się zadośćuczynienia i ukarania winnych tej tragedii. Na chwilę obecną lekarka nie skomentowała jeszcze całego zajścia.