Małżeństwo z przyzwyczajenia
Od ponad dwudziestu lat jesteśmy małżeństwem i mamy dwójkę dorosłych dzieci. Dzięki temu nie musimy już poświęcać im czasu, który jest jedną z najcenniejszych wartości w życiu. Równie ważna jest miłość, która z czasem może przerodzić się w przyzwyczajenie, a ludzie pozostają razem z rutyny.
Mój mąż od dawna nie wykazywał zainteresowania moją osobą, co oczywiście odbiło się na naszych wzajemnych relacjach, nie tylko tych intymnych. Dopiero kiedy zaczęłam mieć poważne problemy zdrowotne, sporadycznie pytał, jak się czuję lub co powiedział lekarz. Namawiał mnie na wyjazd do sanatorium, ale bardziej dla własnej wygody niż z troski o moje zdrowie. Ostatecznie zgodziłam się, bo również potrzebowałam odpoczynku.
Wyjazd do sanatorium
Wyjazd do sanatorium miał być rutynowym przedsięwzięciem, związanym z moimi problemami z kręgosłupem. Jestem przed pięćdziesiątką, ale lata ciężkiej pracy jako kucharka szkolna odcisnęły swoje piętno. W pewnym momencie moje zdrowie pogorszyło się do tego stopnia, że mogę dźwigać tylko do 5 kilogramów.
Nowa znajomość w sanatorium
Sanatorium nie przywróciło mi pełnej sprawności fizycznej, ale pozwoliło odzyskać wiarę, że moje życie może być jeszcze pełne kolorów i szczęścia, których od dawna mi brakowało. Poznałam tam wspaniałego mężczyznę, z którym nawiązałam bliższą relację.
On jest wdowcem i po wysłuchaniu mojej historii o małżeństwie, zaoferował, że przyjedzie po mnie i moje rzeczy, kiedy tylko zadzwonię z decyzją o odejściu od męża. Dawno nie doświadczałam tak wielu wyjątkowych emocji i gdyby nie zdrowy rozsądek, już dawno wykonałabym ten telefon.
Obawy przed zmianą
Mimo wszystko, obawiam się tak drastycznej zmiany w życiu. Mąż jest, jaki jest, ale znam go od lat i wiem, czego mogę się po nim spodziewać. Nowy mężczyzna z sanatorium, choć sprawił, że czułam się dobrze, jest jednak nieznajomym. Czy na podstawie kilkunastu dni powinnam podejmować tak poważne decyzje? Nie jestem tego pewna.