O sytuacji na granicy polsko-białoruskiej stało się głośno po opublikowaniu przez Onet informacji o zatrzymaniu żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku uzbrojonej grupy imigrantów. Do zdarzenia doszło na przełomie marca i kwietnia 2024 r. w okolicach Dubicz Cerkiewnych. Żołnierze, należący do warszawskiej 1 Brygady Pancernej, odpierali atak około 50 imigrantów, uzbrojonych w niebezpieczne przedmioty. Wtedy padły strzały ostrzegawcze – najpierw w górę, a potem w ziemię. Wystrzelono 43 pociski, co ostatecznie zmusiło migrantów do wycofania się.
Jednak zamiast podziękowań, żołnierze zostali oskarżeni o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. Trzech z nich zostało skuto w kajdanki i wyprowadzono pod eskortą, a dwaj zostali zawieszeni w czynnościach służbowych. Decyzja o ich zatrzymaniu zapadła bez udziału prokuratora. Informacja ta wywołała falę oburzenia wśród żołnierzy i ich kolegów z jednostki.
Anonimowy żołnierz, który stacjonował na granicy, podzielił się swoimi obawami. Przyznał, że teraz żałuje oddania strzału ostrzegawczego, gdyż procedury i tłumaczenia przed dowódcami są niezwykle stresujące. „Jak bronić kraju, granicy, siebie, kiedy z każdego wystrzelonego naboju trzeba się wyspowiadać?” – pytał retorycznie.
Śmierć 21-letniego Mateusza, ugodzonego nożem przez migranta, wstrząsnęła opinią publiczną. Mateusz, który pełnił służbę w tej samej okolicy, gdzie wcześniej skuto trzech żołnierzy, zmarł w szpitalu po kilku dniach walki o życie. Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych przekazało wyrazy współczucia rodzinie zmarłego żołnierza.
Emerytowany wojskowy, weteran, nie kryje swojego rozczarowania i wściekłości. Podkreśla, że sytuacja ta obraża polski mundur i morale wśród żołnierzy upada. „Żołnierze nie czują, że państwo za nimi stoi. Mają się bać sięgania po broń nawet w obronie własnej” – stwierdza.
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz podczas konferencji prasowej wyraził żal z powodu śmierci żołnierza i obiecał wyjaśnienie działań Żandarmerii Wojskowej. Jednak jego słowa nie uspokoiły opinii publicznej, a wpis ministra spotkał się z falą krytyki i wezwań do jego dymisji.
Podczas konferencji prasowej minister Kosiniak-Kamysz zaznaczył, że nie miał informacji o sposobie zatrzymania żołnierzy i wskazał na „nadgorliwość” w ich działaniach. Wyraził również konieczność zmiany zasad dotyczących używania broni przez żołnierzy.
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej oraz reakcje na zatrzymanie żołnierzy i śmierć Mateusza pokazują, że kwestie bezpieczeństwa i obrony granic są niezwykle delikatne i wymagają odpowiedzialnego podejścia ze strony władz oraz pełnego wsparcia dla żołnierzy pełniących służbę w trudnych warunkach.